niedziela, 9 listopada 2014

Fenomen wiejskich sklepów. Stali bywalcy




Nie od dziś wiadomo, że sklep na wsi to centrum życia wiejskiego i nikt sobie tutaj nie wyobraża, że mogłoby być inaczej. Tu życie płynie powoli, nie ma tej gonitwy za pieniądzem,  no i są oni – stali bywalcy. Profil ich przeróżny: bezrobotni w różnym wieku, emeryci, renciści – no bo tylko oni maja tyle czasu.  Siedzą pod sklepem, piją napoje, rozmawiają. Język ich rozmowy czasami przyprawia o zawrót głowy: wyszukane inwektywy, złożone epitety  a i dziwne neologizmy też się zdarzają. Czasami ostro się pokłócą, a nawet pobiją, ale oni są jak stare dobre małżeństwo – kłócą się i godzą i znów tu wracają, bo łączy ich miłość, miłość do tego miejsca. I są oni naprawdę szczęśliwi, chociaż na pierwszy rzut oka nie wyglądają. A i dowiedzieć się można tu dosłownie wszystkiego!, bo Pani Jadzia zza lady ma komplet wiedzy: wie, że Pan Staszek bije dziś świnie, a Pani Władzia pewnie ma jakąś imprezę, bo u fryzjera była… itp. Obok stałych bywalców    też tacy rotacyjni, tacy  „od czasu do czasu”. Oni nie przesiadują tu całymi dniami, bo nie mają czasu – pracują.  Przychodzą tu jednak raz na jakiś czas, niekoniecznie na zakupy, które tak na marginesie są o wiele droższe niż w większych marketach. Przychodzą, aby podyskutować o tym, co zdarzyło się w ostatnim czasie we wsi i okolicy, ot! taki przegląd tygodnia. I czasami tak się zatracą w tej dyskusji, że nie zauważą jak Pani Jadzia sklep zamknęła, bo już zmrok zapada.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz