Nie od dziś wiadomo, że sklep na
wsi to centrum życia wiejskiego i nikt sobie tutaj nie wyobraża, że mogłoby być
inaczej. Tu życie płynie powoli, nie ma tej gonitwy za
pieniądzem, no i są oni – stali bywalcy.
Profil ich przeróżny: bezrobotni w różnym wieku, emeryci, renciści – no bo
tylko oni maja tyle czasu. Siedzą pod
sklepem, piją napoje, rozmawiają. Język ich rozmowy czasami przyprawia o zawrót
głowy: wyszukane inwektywy, złożone epitety
a i dziwne neologizmy też się zdarzają. Czasami ostro się pokłócą, a
nawet pobiją, ale oni są jak stare dobre małżeństwo – kłócą się i godzą i znów
tu wracają, bo łączy ich miłość, miłość do tego miejsca. I są oni naprawdę
szczęśliwi, chociaż na pierwszy rzut oka nie wyglądają. A i dowiedzieć się można tu dosłownie
wszystkiego!, bo Pani Jadzia zza lady ma komplet wiedzy: wie, że Pan Staszek
bije dziś świnie, a Pani Władzia pewnie ma jakąś imprezę, bo u fryzjera była… itp.
Obok stałych bywalców są też tacy rotacyjni, tacy „od czasu do czasu”. Oni nie przesiadują tu
całymi dniami, bo nie mają czasu – pracują.
Przychodzą tu jednak raz na jakiś czas, niekoniecznie na zakupy, które
tak na marginesie są o wiele droższe niż w większych marketach. Przychodzą, aby
podyskutować o tym, co zdarzyło się w ostatnim czasie we wsi i okolicy, ot!
taki przegląd tygodnia. I czasami tak się zatracą w tej dyskusji, że nie
zauważą jak Pani Jadzia sklep zamknęła, bo już zmrok zapada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz