Boisko przy Szkole Podstawowej w
Chrząstowie staje się coraz atrakcyjniejsze. Oferuje mieszkańcom coraz więcej
możliwości. Obok istniejącego tu placu
zabaw dla dzieci, boiska do gry w piłkę nożną i siatkową powstał plac
rehabilitacyjny do ćwiczeń, taka mini siłownia na świeżym powietrzu. W ogóle
przed wyborami samorządowymi – bo to przecież nie zbieg okoliczności – takie
skwerki wyrastały w gminie mieleckiej jak grzyby po deszczu. Ale pomijając już
motywację uważam, że to całkiem trafiony
pomysł. Można tu miło spędzić czas, poćwiczyć na otwartej przestrzeni, sama już
niejednokrotnie korzystałam. Chociaż pierwotna wersja usytuowania jednego z
urządzeń do ćwiczeń – dokładnie pomiędzy dwoma słupkami służącymi do
zawieszenia siatki do gry w siatkówkę – na pewno do gustu amatorom tego sportu
nie przypadła. Na szczęście w porę to dostrzeżono. Ów słupki zostały
zdemontowane i zainstalowane ponownie nieco dalej, tak, że teraz wszystkie
urządzenia znajdują się w odległości bezpiecznej od boiska siatkowego.
Dodatkowo przy placu zamontowano 2 całkiem solidne ławeczki, gdzie w razie
zmęczenia można usiąść i odpocząć. Taki skwerek to doskonała kompilacja dla
całej rodziny: tata może pograć w piłkę, mama poćwiczyć, a dzieci pobawić. I tylko słonecznej pogody życzyć! aby móc z tych atrakcji
korzystać.
Drodzy Czytelnicy! Zapraszam Was do lektury mojego bloga. Znajdziecie tu wiele ciekawych artykułów dotyczących regionu mieleckiego i nie tylko, a wszystko to widziane moim okiem. Wy także możecie współtworzyć go razem ze mną. Jeśli znacie ciekawą historię związaną z naszym regionem, znaleźliście się w centrum interesujących wydarzeń, nurtuje was jakiś problem piszcie: okiem.joanny@gmail.com a ja postaram się tym zająć. Życzę miłej lektury!
niedziela, 30 listopada 2014
piątek, 28 listopada 2014
Jutro Dzień Bez Zakupów. Kupujecie to?
Na ostatnią sobotę listopada w
całej Europie przypada dość osobliwe, powiedziałabym nawet nieco fantazyjne
święto - Dzień Bez Zakupów.
Inicjatywa ta ma celu zwrócenie uwagi świata na postępujący konsumpcjonizm, na
nadmierne przywiązywanie wagi do dóbr materialnych, które niejednokrotnie
wytwarzane są kosztem głodowych płac i bardzo złych warunków pracy oraz kosztem
ogromnych szkód dla środowiska naturalnego. W ramach sprzeciwu wobec takiego
stanu rzeczy powstał właśnie dzień bez kupowania.
W Polsce pierwszy raz obchodzony był on w 2003
roku. Jutro kolejna 11 edycja. Do jej świętowania przyłączyć może się każdy.
Jest tylko jeden warunek - żadnych zakupów!, żadnych sklepów, marketów,
galerii! Ale żeby to było takie łatwe???
Jutro
sobota, a więc w Mielcu jarmark,
i to w dodatku przed andrzejkami. Nie ma szans, żeby nie było tłumów. Dla
niektórych sobota bez zakupów i jarmarku to jak dzień bez wody czy powietrza.
Nie do przeżycia. Nie oszukujmy się,
żeby dzień bez zakupów miał rację bytu
to musiałyby być ustawowo zamknięte sklepy, markety, galerie, jarmarki. Ludzie
sami z tego nie zrezygnują, mają słabą silną wolę. Poza tym to sobota, a więc
wolne od pracy i większość z nas robi wówczas zapasy na weekend czy cały
tydzień.
Czy więc to nieco egzotyczne w
dzisiejszych czasach święto cieszy się w ogóle popularnością? Tego nie wiem, ale czarno to widzę. Czy
potrafimy się powstrzymać? Czy chcemy? Przecież my kochamy zakupy! Nie kupujesz
nie żyjesz! To niby tylko jeden dzień w roku, można by było dać odpocząć portfelowi.
No właśnie TYLKO albo AŻ!
poniedziałek, 24 listopada 2014
Mój przyjaciel miś
25
listopada swoje
święto obchodzi najcudowniejsza zabawka wszystkich dzieci – Pluszowy Miś. Światowy
Dzień Pluszowego Misia został
ustanowiony 25 listopada 2002 roku dokładnie w setną rocznicę powstania tej
niezwykłej maskotki. Wszystko zaczęło się jednak dużo wcześniej i wiąże się z
legendą sięgającą 1902 roku. To właśnie wtedy prezydent Stanów Zjednoczonych
Teodor Roosevelt wybrał się na polowanie. Po kilku godzinach bezskutecznych
łowów, jeden z jego towarzyszy postrzelił małego niedźwiadka i zaprowadził go
do prezydenta. Gdy ten ujrzał przerażone zwierzątko, natychmiast kazał je
uwolnić. Świadkiem tego wydarzenia był Clifford Berryman, który uwiecznił tę
historię na rysunku. Sprawę następnie opisał dziennik „Washington Post”i
powstała karykatura głowy państwa, który broni misia. Popularność misia z
rysunku postanowił wykorzystać właściciel sklepu z zabawkami na nowojorskim
Brooklynie Morris Mitchom. Na cześć prezydenta pluszaka nazwał „Teddy's Bear”
(Teddy - od zdrobnienia imienia Teodor, bear – ang. niedźwiedź). Zgodę na
wykorzystanie imienia wydał sam Roosevelt podsumowując to zdaniem: „Nie sądzę,
żeby moje imię było wiele warte w tym niedźwiedzim interesie”. Jak można się
domyśleć pluszaki sprzedawały się znakomicie, a Mitchom w bardzo krótkim czasie
stał się potentatem w tej branży.
Trudno w to uwierzyć, że miś,
który powstał 112 lat temu do dziś pozostaje jedną z najpopularniejszych
dziecięcych zabawek, pomimo innych, coraz nowocześniejszych i coraz bardziej
atrakcyjnych. Chyba nie ma domu, w którym na półce nie siedzi pluszak. W czym
więc tkwi jego siła? Ano w tym, że ten nasz, wyjątkowy i ukochany miś nie jest
tylko zwykłą, pluszową maskotką. Jest naszym towarzyszem w świecie beztroskiej
zabawy, jest przyjacielem i powiernikiem największych sekretów i tajemnic, jest
kompanem, który łagodzi lęk przed samotnością. Nikt więc nie zaprzeczy, że
Światowy Dzień Pluszowego Misia jest wspaniałym pomysłem.
Do
świętowania tego niezwykłego dnia włączyli się także uczniowie Szkoły
Podstawowej w Chrząstowie.
Na szkolnym korytarzu zorganizowana została wystawa pluszaków, przyniesionych
przez dzieci. Ogłoszono także konkurs plastyczny – o oczywistym temacie
przewodnim! Zarówno wystawę, jak i zdjęcia prac konkursowych można obejrzeć w
poniższej galerii. Właśnie tego wyjątkowego dnia każdy uczeń przychodzi do
szkoły w towarzystwie swojego pluszowego ulubieńca.
Wszystkiego
Najlepszego Misiu!!!
niedziela, 23 listopada 2014
Klient nasz pan
Jadę na zakupy i jak zwykle
wybieram ten sam kierunek - ul. Żeromskiego 15 - Tesco. Właśnie uświadomiłam sobie, że już bardzo
dawno nie robiłam zakupów w innym miejscu. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego
tak się dzieje? Jakie chwyty marketingowe stosuje ten mielecki gigant, że ja
osoba racjonalna – przynajmniej tak mi się wydaje – robiąca zakupy w sposób
świadomy ciągle tam wracam?
To prawda, że można tu kupić
właściwie wszystko: artykuły spożywcze, odzież, wędliny, sprzęt agd, zabawki i
akcesoria dziecięce, książki itp. Przy okazji można załatwić szereg innych
spraw, bo przecież jest tu kantor, kwiaciarnia, apteka, telefonie komórkowe. W
ogóle jest tu dużo przestrzeni, nie trzeba przeciskać się pomiędzy regałami,
klaustrofobia na pewno nam nie grozi. Nie wspominając o gigantycznym parkingu,
gdzie jak gdzie, ale pod Tesco nie miałam nigdy problemu ze znalezieniem
wolnego miejsca parkingowego. Wchodzę do środka i bucha na mnie cieplutkie
powietrze, z głośników dobiega delikatna, miła dla ucha muzyka, a oświetlenie
jest tak dobrane, byśmy poczuli się odprężeni i zatrzymali się tu na dłużej. I
jeśli nawet dopadnie nas potrzeba fizjologiczna to możemy skorzystać z toalety.
A gdy poczujemy głód to pod ręką jest bar Bistro, który oferuje nam całkiem
niezłe jedzenie. Człowiek najedzony i wypróżniony! Czego chcieć więcej?
Zakupy! bo przecież po to tu
przychodzimy. I tu już czuć rękę specjalisty od Merchandisingu, czyli takiego
przygotowania wystroju sklepu, by zachęcić klienta do zakupów i sprawić, by
nabył więcej niż zakładał na początku. Takim działaniem jest m.in. prawidłowe
ułożenie towarów w sklepie. Bo to nie jest przypadek, że np. pieczywo, wędlina
czy mleko w Tesco usytuowane jest na końcu sklepu. Produkty pierwszej potrzeby,
po które klienci najczęściej przychodzą znajdują się właśnie na końcu marketu,
by w drodze do kasy konsument pod wpływem impulsu zabrał wiele innych, często
niepotrzebnych mu towarów.
Ale nie ze mną te numery! kurczowo trzymam się
wysmarowanej wcześniej listy zakupów. Pozycja nr 1 patyczki do uszów. I tu miła
niespodzianka, bo oprócz tych różnych markowych są tzw.”tescowe”, o wiele
tańsze, więc biorę. Lubię mieć wybór. O ile na spożywczych wahałabym się, ale
patyczki? jakościowo nie odbiegają od
innych marek, a są tańsze.
I w cale nie muszę śpieszyć się z
zakupami, ażeby zdążyć zrobić je przed 18 czy 20, bo market otwarty jest 24h.
Korzyść obustronna, bo przecież jest zasada: im dłużej klient zostanie w
sklepie tym więcej zostawi w nim pieniędzy.
A i z dzieckiem można śmiało zrobić zakupy
odkąd pojawiły się samochody do wypożyczenia. Taki sprzęt poskromi nawet
najbardziej niesfornego łobuziaka. Dla mnie rewelacja! zwłaszcza, że mam takich
dwóch!
Koszyk pełny, czas do kasy, a tam
zawsze to samo pytanie „czy posiada pani kartę club card”? A posiadam! Dzięki niej
co jakiś czas dostaję bony pieniężne na zakupy lub zniżki na niektóre
produkty. Niby takie prymitywne
zagranie, ale tak sobie myślę, że w innym markecie i tak musiałabym kupić to
wszystko co zaplanowałam, a żadnych takich bonusów nie dostaję.
Muszę stwierdzić, że market zatrudnia naprawdę
niezłych specjalistów od marketingu,
którzy stosują te różne sztuczki. Ale
czy to coś złego?
No cóż! My tu gadu gadu, a jutro
zakupy trzeba zrobić. Zgadnijcie jaki kierunek obiorę???
Subskrybuj:
Posty (Atom)