niedziela, 30 listopada 2014

Szkolne boisko w Chrząstowie coraz atrakcyjniejsze



Boisko przy Szkole Podstawowej w Chrząstowie staje się coraz atrakcyjniejsze. Oferuje mieszkańcom coraz więcej możliwości.  Obok istniejącego tu placu zabaw dla dzieci, boiska do gry w piłkę nożną i siatkową powstał plac rehabilitacyjny do ćwiczeń, taka mini siłownia na świeżym powietrzu. W ogóle przed wyborami samorządowymi – bo to przecież nie zbieg okoliczności – takie skwerki wyrastały w gminie mieleckiej jak grzyby po deszczu. Ale pomijając już motywację uważam, że  to całkiem trafiony pomysł. Można tu miło spędzić czas, poćwiczyć na otwartej przestrzeni, sama już niejednokrotnie korzystałam. Chociaż pierwotna wersja usytuowania jednego z urządzeń do ćwiczeń – dokładnie pomiędzy dwoma słupkami służącymi do zawieszenia siatki do gry w siatkówkę – na pewno do gustu amatorom tego sportu nie przypadła. Na szczęście w porę to dostrzeżono. Ów słupki zostały zdemontowane i zainstalowane ponownie nieco dalej, tak, że teraz wszystkie urządzenia znajdują się w odległości bezpiecznej od boiska siatkowego. Dodatkowo przy placu zamontowano 2 całkiem solidne ławeczki, gdzie w razie zmęczenia można usiąść i odpocząć. Taki skwerek to doskonała kompilacja dla całej rodziny: tata może pograć w piłkę, mama poćwiczyć, a dzieci pobawić.  I tylko słonecznej pogody  życzyć! aby móc z tych atrakcji korzystać. 









piątek, 28 listopada 2014

Jutro Dzień Bez Zakupów. Kupujecie to?



Na ostatnią sobotę listopada w całej Europie przypada dość osobliwe, powiedziałabym nawet nieco fantazyjne święto - Dzień Bez Zakupów. Inicjatywa ta ma celu zwrócenie uwagi świata na postępujący konsumpcjonizm, na nadmierne przywiązywanie wagi do dóbr materialnych, które niejednokrotnie wytwarzane są kosztem głodowych płac i bardzo złych warunków pracy oraz kosztem ogromnych szkód dla środowiska naturalnego. W ramach sprzeciwu wobec takiego stanu rzeczy powstał właśnie dzień bez kupowania.
 W Polsce pierwszy raz obchodzony był on w 2003 roku. Jutro kolejna 11 edycja. Do jej świętowania przyłączyć może się każdy. Jest tylko jeden warunek - żadnych zakupów!, żadnych sklepów, marketów, galerii! Ale żeby to było takie łatwe???
Jutro sobota, a więc w Mielcu jarmark, i to w dodatku przed andrzejkami. Nie ma szans, żeby nie było tłumów. Dla niektórych sobota bez zakupów i jarmarku to jak dzień bez wody czy powietrza. Nie do przeżycia.  Nie oszukujmy się, żeby dzień bez zakupów miał rację bytu to musiałyby być ustawowo zamknięte sklepy, markety, galerie, jarmarki. Ludzie sami z tego nie zrezygnują, mają słabą silną wolę. Poza tym to sobota, a więc wolne od pracy i większość z nas robi wówczas zapasy na weekend czy cały tydzień. 
Czy więc to nieco egzotyczne w dzisiejszych czasach święto cieszy się w ogóle popularnością?  Tego nie wiem, ale czarno to widzę. Czy potrafimy się powstrzymać? Czy chcemy? Przecież my kochamy zakupy! Nie kupujesz nie żyjesz! To niby tylko jeden dzień w roku, można by było dać odpocząć portfelowi. No właśnie TYLKO albo !

poniedziałek, 24 listopada 2014

Mój przyjaciel miś




25 listopada swoje święto obchodzi najcudowniejsza zabawka wszystkich dzieci – Pluszowy Miś.  Światowy Dzień Pluszowego Misia został ustanowiony 25 listopada 2002 roku dokładnie w setną rocznicę powstania tej niezwykłej maskotki. Wszystko zaczęło się jednak dużo wcześniej i wiąże się z legendą sięgającą 1902 roku. To właśnie wtedy prezydent Stanów Zjednoczonych Teodor Roosevelt wybrał się na polowanie. Po kilku godzinach bezskutecznych łowów, jeden z jego towarzyszy postrzelił małego niedźwiadka i zaprowadził go do prezydenta. Gdy ten ujrzał przerażone zwierzątko, natychmiast kazał je uwolnić. Świadkiem tego wydarzenia był Clifford Berryman, który uwiecznił tę historię na rysunku. Sprawę następnie opisał dziennik „Washington Post”i powstała karykatura głowy państwa, który broni misia. Popularność misia z rysunku postanowił wykorzystać właściciel sklepu z zabawkami na nowojorskim Brooklynie Morris Mitchom. Na cześć prezydenta pluszaka nazwał „Teddy's Bear” (Teddy - od zdrobnienia imienia Teodor, bear – ang. niedźwiedź). Zgodę na wykorzystanie imienia wydał sam Roosevelt podsumowując to zdaniem: „Nie sądzę, żeby moje imię było wiele warte w tym niedźwiedzim interesie”. Jak można się domyśleć pluszaki sprzedawały się znakomicie, a Mitchom w bardzo krótkim czasie stał się potentatem w tej branży.
 
Trudno w to uwierzyć, że miś, który powstał 112 lat temu do dziś pozostaje jedną z najpopularniejszych dziecięcych zabawek, pomimo innych, coraz nowocześniejszych i coraz bardziej atrakcyjnych. Chyba nie ma domu, w którym na półce nie siedzi pluszak. W czym więc tkwi jego siła? Ano w tym, że ten nasz, wyjątkowy i ukochany miś nie jest tylko zwykłą, pluszową maskotką. Jest naszym towarzyszem w świecie beztroskiej zabawy, jest przyjacielem i powiernikiem największych sekretów i tajemnic, jest kompanem, który łagodzi lęk przed samotnością. Nikt więc nie zaprzeczy, że Światowy Dzień Pluszowego Misia jest wspaniałym pomysłem. 

Do świętowania tego niezwykłego dnia włączyli się także uczniowie Szkoły Podstawowej w Chrząstowie. Na szkolnym korytarzu zorganizowana została wystawa pluszaków, przyniesionych przez dzieci. Ogłoszono także konkurs plastyczny – o oczywistym temacie przewodnim! Zarówno wystawę, jak i zdjęcia prac konkursowych można obejrzeć w poniższej galerii. Właśnie tego wyjątkowego dnia każdy uczeń przychodzi do szkoły w towarzystwie swojego pluszowego ulubieńca. 

Wszystkiego Najlepszego Misiu!!!





 





niedziela, 23 listopada 2014

Klient nasz pan



Jadę na zakupy i jak zwykle wybieram ten sam kierunek - ul. Żeromskiego 15 - Tesco.  Właśnie uświadomiłam sobie, że już bardzo dawno nie robiłam zakupów w innym miejscu. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak się dzieje? Jakie chwyty marketingowe stosuje ten mielecki gigant, że ja osoba racjonalna – przynajmniej tak mi się wydaje – robiąca zakupy w sposób świadomy ciągle tam wracam?


To prawda, że można tu kupić właściwie wszystko: artykuły spożywcze, odzież, wędliny, sprzęt agd, zabawki i akcesoria dziecięce, książki itp. Przy okazji można załatwić szereg innych spraw, bo przecież jest tu kantor, kwiaciarnia, apteka, telefonie komórkowe. W ogóle jest tu dużo przestrzeni, nie trzeba przeciskać się pomiędzy regałami, klaustrofobia na pewno nam nie grozi. Nie wspominając o gigantycznym parkingu, gdzie jak gdzie, ale pod Tesco nie miałam nigdy problemu ze znalezieniem wolnego miejsca parkingowego. Wchodzę do środka i bucha na mnie cieplutkie powietrze, z głośników dobiega delikatna, miła dla ucha muzyka, a oświetlenie jest tak dobrane, byśmy poczuli się odprężeni i zatrzymali się tu na dłużej. I jeśli nawet dopadnie nas potrzeba fizjologiczna to możemy skorzystać z toalety. A gdy poczujemy głód to pod ręką jest bar Bistro, który oferuje nam całkiem niezłe jedzenie. Człowiek najedzony i wypróżniony! Czego chcieć więcej?
Zakupy! bo przecież po to tu przychodzimy. I tu już czuć rękę specjalisty od Merchandisingu, czyli takiego przygotowania wystroju sklepu, by zachęcić klienta do zakupów i sprawić, by nabył więcej niż zakładał na początku. Takim działaniem jest m.in. prawidłowe ułożenie towarów w sklepie. Bo to nie jest przypadek, że np. pieczywo, wędlina czy mleko w Tesco usytuowane jest na końcu sklepu. Produkty pierwszej potrzeby, po które klienci najczęściej przychodzą znajdują się właśnie na końcu marketu, by w drodze do kasy konsument pod wpływem impulsu zabrał wiele innych, często niepotrzebnych mu towarów.
 Ale nie ze mną te numery! kurczowo trzymam się wysmarowanej wcześniej listy zakupów. Pozycja nr 1 patyczki do uszów. I tu miła niespodzianka, bo oprócz tych różnych markowych są tzw.”tescowe”, o wiele tańsze, więc biorę. Lubię mieć wybór. O ile na spożywczych wahałabym się, ale patyczki? jakościowo  nie odbiegają od innych marek, a są tańsze.
I w cale nie muszę śpieszyć się z zakupami, ażeby zdążyć zrobić je przed 18 czy 20, bo market otwarty jest 24h. Korzyść obustronna, bo przecież jest zasada: im dłużej klient zostanie w sklepie tym więcej zostawi w nim pieniędzy.
 A i z dzieckiem można śmiało zrobić zakupy odkąd pojawiły się samochody do wypożyczenia. Taki sprzęt poskromi nawet najbardziej niesfornego łobuziaka. Dla mnie rewelacja! zwłaszcza, że mam takich dwóch!
Koszyk pełny, czas do kasy, a tam zawsze to samo pytanie „czy posiada pani kartę club card”? A posiadam! Dzięki niej co jakiś czas dostaję bony pieniężne na zakupy lub zniżki na niektóre produkty.  Niby takie prymitywne zagranie, ale tak sobie myślę, że w innym markecie i tak musiałabym kupić to wszystko co zaplanowałam, a żadnych takich bonusów nie dostaję.
 Muszę stwierdzić, że market zatrudnia naprawdę niezłych specjalistów od  marketingu, którzy stosują te różne sztuczki.  Ale czy to coś złego?
No cóż! My tu gadu gadu, a jutro zakupy trzeba zrobić. Zgadnijcie jaki kierunek obiorę???