Na mieleckim rynku stanął gryf.
Ponoć mieszkańcy Mielca tak zdecydowali. Przesyłali opinie i głosy listami i e-mailami do mieleckiej wyroczni. Ot,
takie wirtualne konsultacje społeczne. Ja Mielczanką nie jestem, więc powinno
mi być wszystko jedno, ale nie jest. Często bowiem zabieram tu swoje dzieci na
spacer. Tak było i tym razem, tylko nie wiedziałam, że od ostatniej naszej
wizyty coś się tu zmieniło, ktoś przybył. No i do akcji wkroczył mój trzylatek:
mamusiu, co to za ogromny potwór? I jak tu w prosty sposób wytłumaczyć dziecku
kto to jest? Na szybkości wymyśliłam, że to taki legendarny stworek, którego
jak pogłaska po ogonie i pomyśli życzenie to ono się spełni. Teraz to
wystarczyło, ale później będę musiała bardziej się wysilić. Ale ja jako że
jestem „zdrową” kobietą to w duchu w cale o ogonie nie pomyślałam, tylko o
czymś innym. A byłoby co pogłaskać! Bowiem mielecki gryf wyposażony jest w
sporych rozmiarów genitalia. No ale symbolika przypisuje mu wiele szlachetnych
cnót: szybkość, czujność, waleczność, odwagę, wytrwałość, siłę, zręczność itp.
Skoro zaś ma uosabiać takie zacne cechy to musi mieć jaja, duże jaja!
Ale jest pewne ale… Jak twierdzą
mieleccy włodarze gryf ma nawiązywać do rodu Mieleckich, założycieli miasta
(herbu Gryf) , a współcześnie można go znaleźć w herbie powiatu mieleckiego. Tylko, że w heraldyce, która określa
precyzyjnie zasady konstruowania herbów, gryf przedstawiony ze skrzydłami jest zawsze rodzaju żeńskiego. Męska odmiana
gryfa, która od XV wieku nosi nazwę keythong , jest zawsze bezskrzydła i w dodatku posiada groźne nastroszone kolce
wystające z tułowia. W herbie Mieleckich jak i powiatu mieleckiego nie
dopatrzyłam się męskich narządów płciowych, ale skrzydła są. Z resztą sami
popatrzcie:
Herb Mieleckich |
Herb powiatu mieleckiego |
Tak
więc na mieleckim rynku stanął nie gryf, ale Pani gryf, tylko że z jajami! Do
Mielca dotarło gender!
Oczami wyobraźni już widzę
turystów robiących sobie zdjęcia z gryfem, albo pary młode - ona w białej
sukni, on w smokingu. Tylko jak młoda zobaczy te jego gabaryty tuż przed nocą
poślubną, to biednemu młodemu nie łatwo będzie stanąć na wysokości zadania.
Wśród dzieci rzeźba chyba popularnością cieszyć się nie będzie. Dlatego z myślą
o naszych najmłodszych - aby ocieplić wizerunek gryfa można byłoby sprawić,
żeby grał na jakimś instrumencie, albo śpiewał. No ale mógłby fałszować. To
nie! Albo wersja zastosowana przeze mnie -
stworzyć legendę, że jeśli się go
pogłaska po - przyjmijmy tą przyzwoitą wersję – ogonie i pomyśli życzenie to
się spełni. Albo utworzyć wokół niego jakieś oczko wodne, gdzie można byłoby
drobne wrzucać, z myślą o powrocie tu. Ale
nie takie numery z moimi chłopakami! Oni wiedzą, że drobne wrzuca się
tylko do skarbonki w kuchni.
Ja jestem bardzo wyrozumiała dla
różnych działań happeningowych, ale wystrojenie Mielca w gryfa z dużymi jajami
jest troszkę niesmaczne. I choć
prezydent – już były – Chodorowski powiedział: „Bo jeśli w tym miejscu pojawi
się jeszcze jeden atrakcyjny element, który świadczy przecież o naszych
korzeniach i przeszłości, to z pewnością rynek stanie się miejscem odwiedzanym
jeszcze chętniej”. Pytanie tylko czy gryf to taki faktycznie „atrakcyjny
element”? i czy zwiększy turystykę. Czas pokaże. Obawiam się tylko, że rodzice
chcąc uniknąć niewygodnych pytań zabiorą swoje dzieci w inne miejsce, a szkoda
byłoby, bo starówka po rewitalizacji wygląda naprawdę okazale, można przyjemnie
spędzić tu czas.
W Mielcu po ostatnich
wyborach samorządowych duże przetasowania.
Mam tylko nadzieję, że nowy prezydent nie cierpi na manię stawiania
kontrowersyjnych monumentów, bo aż strach pomyśleć jak wyglądałoby miasto.
Ps: to kilka wypowiedzi, które
usłyszałam za plecami podczas mojego oglądania gryfa: „ohydne rzeczy nazywane
sztuką”, „makabryczny gniot wywalony na samym środku rynku”,„ ale ma ch..a”,
„nie muszę dzieci zabierać do Bałtowa”.
A jaka jest legenda gryfu
OdpowiedzUsuń