sobota, 3 stycznia 2015

Gryf to kobieta była



Na mieleckim rynku stanął gryf. Ponoć mieszkańcy Mielca tak zdecydowali. Przesyłali opinie i głosy listami i e-mailami do mieleckiej wyroczni. Ot, takie wirtualne konsultacje społeczne. Ja Mielczanką nie jestem, więc powinno mi być wszystko jedno, ale nie jest. Często bowiem zabieram tu swoje dzieci na spacer. Tak było i tym razem, tylko nie wiedziałam, że od ostatniej naszej wizyty coś się tu zmieniło, ktoś przybył. No i do akcji wkroczył mój trzylatek: mamusiu, co to za ogromny potwór? I jak tu w prosty sposób wytłumaczyć dziecku kto to jest? Na szybkości wymyśliłam, że to taki legendarny stworek, którego jak pogłaska po ogonie i pomyśli życzenie to ono się spełni. Teraz to wystarczyło, ale później będę musiała bardziej się wysilić. Ale ja jako że jestem „zdrową” kobietą to w duchu w cale o ogonie nie pomyślałam, tylko o czymś innym. A byłoby co pogłaskać! Bowiem mielecki gryf wyposażony jest w sporych rozmiarów genitalia. No ale symbolika przypisuje mu wiele szlachetnych cnót: szybkość, czujność, waleczność, odwagę, wytrwałość, siłę, zręczność itp. Skoro zaś ma uosabiać takie zacne cechy to musi mieć jaja, duże jaja!



Ale jest pewne ale… Jak twierdzą mieleccy włodarze gryf ma nawiązywać do rodu Mieleckich, założycieli miasta (herbu Gryf) , a współcześnie można go znaleźć w herbie powiatu mieleckiego.  Tylko, że w heraldyce, która określa precyzyjnie zasady konstruowania herbów, gryf przedstawiony ze skrzydłami jest zawsze rodzaju żeńskiego. Męska odmiana gryfa, która od XV wieku nosi nazwę keythong , jest zawsze bezskrzydła i w dodatku posiada groźne nastroszone kolce wystające z tułowia. W herbie Mieleckich jak i powiatu mieleckiego nie dopatrzyłam się męskich narządów płciowych, ale skrzydła są. Z resztą sami popatrzcie: 
Herb Mieleckich
Herb powiatu mieleckiego


Tak więc na mieleckim rynku stanął nie gryf, ale Pani gryf, tylko że z jajami! Do Mielca dotarło gender!

Oczami wyobraźni już widzę turystów robiących sobie zdjęcia z gryfem, albo pary młode - ona w białej sukni, on w smokingu. Tylko jak młoda zobaczy te jego gabaryty tuż przed nocą poślubną, to biednemu młodemu nie łatwo będzie stanąć na wysokości zadania. Wśród dzieci rzeźba chyba popularnością cieszyć się nie będzie. Dlatego z myślą o naszych najmłodszych - aby ocieplić wizerunek gryfa można byłoby sprawić, żeby grał na jakimś instrumencie, albo śpiewał. No ale mógłby fałszować. To nie! Albo wersja zastosowana przeze mnie -  stworzyć legendę,  że jeśli się go pogłaska po - przyjmijmy tą przyzwoitą wersję – ogonie i pomyśli życzenie to się spełni. Albo utworzyć wokół niego jakieś oczko wodne, gdzie można byłoby drobne wrzucać, z myślą o powrocie tu. Ale  nie takie numery z moimi chłopakami! Oni wiedzą, że drobne wrzuca się tylko do skarbonki w kuchni. 
Ja jestem bardzo wyrozumiała dla różnych działań happeningowych, ale wystrojenie Mielca w gryfa z dużymi jajami jest troszkę niesmaczne.  I choć prezydent – już były – Chodorowski powiedział: „Bo jeśli w tym miejscu pojawi się jeszcze jeden atrakcyjny element, który świadczy przecież o naszych korzeniach i przeszłości, to z pewnością rynek stanie się miejscem odwiedzanym jeszcze chętniej”. Pytanie tylko czy gryf to taki faktycznie „atrakcyjny element”? i czy zwiększy turystykę. Czas pokaże. Obawiam się tylko, że rodzice chcąc uniknąć niewygodnych pytań zabiorą swoje dzieci w inne miejsce, a szkoda byłoby, bo starówka po rewitalizacji wygląda naprawdę okazale, można przyjemnie spędzić tu czas.
W Mielcu po ostatnich wyborach  samorządowych duże przetasowania. Mam tylko nadzieję, że nowy prezydent nie cierpi na manię stawiania kontrowersyjnych monumentów, bo aż strach pomyśleć jak wyglądałoby miasto. 

Ps: to kilka wypowiedzi, które usłyszałam za plecami podczas mojego oglądania gryfa: „ohydne rzeczy nazywane sztuką”, „makabryczny gniot wywalony na samym środku rynku”,„ ale ma ch..a”, „nie muszę dzieci zabierać do Bałtowa”.  

1 komentarz: