Pani
Sulik nie jest już rzecznikiem prasowym rządu. Uff! nareszcie! rzekłabym! Na
szczęście nie piastowała tego stanowiska długo, bo od 23 września 2014 roku.
Zamieszanie wokół jej dymisji skłoniło mnie do przyjrzenia się nieco bliżej tej
sprawie.
Jaki
powinien być idealny rzecznik prasowy rządu?
„Powinien mieć dobrą prezencję, być
elokwentnym, błyskotliwym rozmówcą, czasem dowcipnym a równocześnie poważnym,
punktualnym, mieć zawsze naładowany telefon i nie obrażać się na dziennikarzy
jeśli dzwonią nawet po 22 – to przymioty, które najczęściej przytaczają
dziennikarze. Tak sobie myślę, że pani Sulik urody pani Ogórek nie ma, ale
ostatecznie całkiem dobrze prezentowała się przed kamerą, dobrze dobrane
okulary, przyciągająca uwagę czerwona szminka. Dla mnie natomiast nie do
zniesienia była jej zawsze kwaśna mina (chyba, że taki ma na „stałe” wyraz
twarzy) no i ten okropnie przepalony głos… Przedstawiciele mediów zarzucali jej
natomiast, że nie odbierała od nich telefonów, nie odpisywała na e-maile,
często odmawiała uczestnictwa w programach publicystycznych i to w ostatniej
chwili. A chyba właśnie zadaniem rzecznika jest rozmawianie z dziennikarzami, a
nie unikanie ich. Przecież za to właśnie bierze pieniądze. W ogóle w tych urzędach i instytucjach
funkcjonuje cała gromada rzeczników, którzy najchętniej w ogóle nie chcieliby mieć
do czynienia z mediami. Ich rola sprowadza się do redagowania stron
internetowych i odsyłania do nich zainteresowanych.
Rzecznik rządu powinien cieszyć
się całkowitym zaufaniem premiera. Pani Sulik spełniała ten warunek. Szefowa
bezgranicznie jej ufała, no ale w końcu to psiapsiółki. Tymczasem rzeczniczka
bardziej dbała o swój wizerunek (kreując się na Sharon Stone) niż swojej
przełożonej. Było jej w mediach jak na lekarstwo, a pani Kopacz zaliczała
kolejne medialne wtopy osłabiając swój wizerunek. A to właśnie rzecznik jest od
tego, żeby odciążyć premiera, brać na siebie niewygodne pytania dziennikarzy.
No ale tak się wychodzi jak na strategiczne stanowiska zatrudnia się kumoszki i
darzy się je bezgranicznym zaufaniem. Te rządy Rzeczpospolitej Babskiej mogą
nie wyjść na dobre społeczeństwu, rządzącym jak i samej matce przełożonej.
Rzecznik musi mieć także
całkowite zaufanie struktur partyjnych. Dlatego najlepiej jeśli jest nim
właśnie polityk z tej partii, który zna wszystkie kulisy i całą strategię rządzenia. I to zdaje
się być kluczową sprawą jeśli chodzi o dymisję Sulik. Ona była tą z zewnątrz, a
do tego nie darzona sympatią przez członków PO. Ktoś w końcu zauważył jej
niekorzystny wpływ, więc trzeba było odczepić wagon od lokomotywy. I nadarzyła
się wspaniała okazja, bo oto na jaw wyszły konsultacje z Wiplerem. Gdyby była
kompetentną rzeczniczką to za takie „coś” wylądowałaby najwyżej na dywaniku, a
„żelazna dama” pogroziłaby jej palcem. A jakby wyszło na jaw, że sprzątaczka z
kancelarii premiera wycierała kurze Kaczyńskiemu z biurka to też musiałaby
odejść, chociaż dobrą jest pracownicą??? Analogiczna sytuacja była z panem
Hofmanem. Umówmy się, że te wybryki madryckie nie były aż takiego kalibru,
ażeby wyrzucać go z hukiem z partii. Ale obawiano się młodego, dynamicznego, z
aspiracjami polityka, że przyćmi najjaśniejszą gwiazdę – prezesa. Tylko Hofman
w przeciwieństwie do Sulik nie unikał dziennikarzy, wręcz przeciwnie, miał
niesamowite parcie na szkło i władzę, więc też poszedł do odstrzału.
Obecnie trwają poszukiwania osoby, która
obejmie wakat. Najczęściej wymieniane są 3 osoby: Ireneusz Raś, Małgorzata
Kidawa – Błońska (chociaż podobno między nią a premier nie ma chemii) i
Sławomir Nitras. Ale mi przyszła do głowy jeszcze jedna osoba - Janusz
Piechociński (koalicjant). Marny z niego minister gospodarki, mało dynamiczny,
ale jednego nie można mu odmówić-elokwencji. „Pisze, przemawia, deklamuje –
Janusz Piechociński, człowiek niezliczonych talentów” W głowie mam ciągle jego
płomienną przemowę podczas uroczystości upamiętniających rocznicę wybuchu II
wojny światowej, te patetyczne słowa, odpowiednie natężenie głosu, dykcja… czy
też wzruszający list do studentów… Może lepszym byłby rzecznikiem niż
ministrem.
W obliczu zbliżających się
kampanii wyborczych pani premier musi naprawdę dobrać na to stanowisko
odpowiednią osobę, bo to zaplecze jej „lojalnych współpracowników” coraz
bardziej topnieje. Jeszcze do niedawna kroczyła korytarzem sejmowym otoczona
wianuszkiem przyjaciół z Sulikową na czele, a teraz chodzi nieco osamotniona -
ze strażą marszałkowską. Takie osamotnienie w roku wyborczym nie wróży dobrze.