17
grudnia obchodzimy Dzień bez Przekleństw. O poprawność naszych wypowiedzi powinniśmy jednak
dbać na co dzień, a nie tylko wtedy. Ale jak to zrobić? skoro coraz większej
części społeczeństwa sprawia trudność wyartykułowanie jednego zdania bez
barwnych dodatków, a co dopiero cały dzień, albo dłużej! Klniemy bez
opamiętania! A repertuar inwektyw mamy wyjątkowo obfity. Usłyszeć można je
wszędzie: na ulicy, w szkołach, autobusach, marketach, telewizji, internecie –
aż głowa puchnie! Klną wszyscy: dorośli, młodzież, a nawet dzieci. Niektórzy z nich bez mięsistych przekleństw
nie potrafią prowadzić normalnej rozmowy, tak im to w krew weszło!
Dlatego właśnie ideą Dnia bez
Przekleństw jest zwrócenie uwagi na słowa, którymi ciskamy tak chętnie
i regularnie. A przecież nasza polska mowa jest tak barwna i bogata w piękne
słowa, za pomocą których możemy wyrazić targające nami emocje. Bo to właśnie w
emocjach – złości, gniewu, irytacji
ludzie najczęściej przeklinają, dając w ten sposób im upust. Niepowodzenia w pracy, kłopoty w domu czy w szkole – to tylko kilka
sytuacji, które powodują, że ludzie odreagowują wulgarnym słownictwem. O ile w
niektórych takich przypadkach można przymknąć oko, o tyle na zdecydowane
napiętnowanie zasługują ci, którzy używają przekleństw jak przecinków w zdaniu.
Ale podłożem może być także po prostu brak kultury osobistej oraz ubogi
język.
Nie rokuje to dobrze! Spróbujmy zatem chociaż 17 grudnia
powstrzymać się od przeklinania, albo zamienić inwektywy te ciężkiego kalibru
na nieco łagodniejsze: motyla noga!, niech to dunder świśnie!, psiakość!,
psiakrew!, kurka wodna!, w mordę jeża!, kurza stopa! itp.
I na koniec jeszcze anegdota,
którą przeczytałam niedawno w internecie, a która wpisuje się w niniejszy
temat: jedna z redakcji charytatywnie organizowała paczki mikołajowe dla
ubogich dzieci. W środku były słodycze: gumy, cukierki, czekolady. Jeden 4
–LETNI chłopiec po otrzymaniu paczki otwiera i mówi: ale gum do ch..a!
I bądź tu mądry, pisz wiersze!